Dla niektórych „molo” jest słowem egzotycznym, bo na kładkę wchodzącą w wodę, zwyczajowo mówi się „pomost”.
Stąd też u części turystów bardzo interesujące odmiany owego mało znanego rzeczownika.
Moja ulubiona wersja, to „mól”, czyli jak Sopot, to "idziemy na Mól", prawda że piękne?
Poniższe foty z wczorajszej, pierwszej w tym roku peregrynacji po Molu, jak wiadomo, w sezonie unikam go jak ognia, ludzi za wielu, a do tego płacić sobie każą.
Wczoraj zaszedłem aż do ostrogi, obecnie przerobionej na marinę, zatem fotek kilka, czyli
"Mól z perspektywy mariny".